Ufff… Uczucie prawdziwej ulgi ogarnęło nas w momencie, kiedy nasz samolot dotknął kołami płyty lotniska w Barcelonie. Kudłata zniosła swój pierwszy lot wyjątkowo dobrze.
Siedlisko – tak można określić miejsce, gdzie spędziliśmy nasz krótki, nadmorski urlopik.
Zgodnie z obietnicą postanowiliśmy dać Gdyni drugą szansę i wczoraj odwiedziliśmy Orłowo – południową dzielicę miasta, w której znajduje się urokliwe molo orłowskie, a także charakterystyczny klif.
Ale nie nas! Co prawda po ostatnich, słonecznych dniach zostało nam już tylko wspomnienie, jednak my się zimna nie boimy i zwiedzamy dalej.
Uffff, muszę przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie spędzaliśmy urlopu tak intensywnie!
No więc jesteśmy nad morzem. Nad naszym polskim, rodzimym, którego wyjątkowego koloru próżno szukać w świecie.
Miały być długie spacery nad jeziorem, opalanie się w pierwszych promieniami wiosennego słońca, rozkoszowanie się dopiero co budzącą się do życia zielenią…
Za oknem zima – dla nas w tym roku wyjątkowo długa i męcząca, gdyż przy minusowych temperaturach nie ma mowy o spacerach, więc pozostaje nam podziwianie jej uroków zza okna.