Jedzenie w podróży to dla mnie zawsze duże wyzwanie.
Jedzenie w podróży to dla mnie zawsze duże wyzwanie.
Nadeszła ta długo oczekiwana sobota. Tego dnia nawet dzwoniący przed piątą budzik nie był w stanie popsuć nam doskonałego nastroju – właśnie zaczynał się nasz małżeński weekend w Trójmieście.
To było już kilka tygodni temu. Ale nadal z przyjemnością oglądam te zdjęcia. Nasze ostatnie dni na wsi.
Jak już wiecie, w kuchni bywam głównie gościem, lub obserwatorem, podpatrującym co tam Tomek nowego wymyślił, w najlepszym razie jestem „pomagierem” i serwisem sprzątającym w jednej osobie…
Nasz tegoroczny urlop dobiegł końca. Krótki, bo zaledwie tygodniowy. Ale czasem nie o ilość chodzi, ale o jakość…
See Bloggers jest już historią. Ale moja głowa nadal pęka od nadmiaru wrażeń…
Już prawie dwa tygodnie minęły od powrotu z naszego krótkiego urlopu, a my ciągle wspominamy ten czas nad morzem…
Długi czerwcowy weekend miał być naszym krótkim urlopem. Perspektywa odbioru mieszkania, wejście ekipy i całe zamieszanie związane z wykańczaniem i urządzaniem sprawiły, że urlop z prawdziwego zdarzenia musieliśmy odłożyć na czas bliżej nieokreślony…
Nie mogliśmy sobie wyobrazić lepszego początku maja! Otwarcie sezonu na wsi i trzy dni spędzone z dala od Warszawy były tym, czego potrzebowaliśmy.
Wspominałam Wam już o miejscu w Poznaniu, w którym się zakochałam.
To okno naszego pokoju hotelowego.
Wielkie, z szerokim parapetem.
Spędzałam na nim prawie każdą wolną chwilę.
To miejsce zobaczyłam po raz pierwszy w programie „Hotelove” Doroty Szelągowskiej na Domo+.