Przepiękne, letnie, sobotnie popołudnie. Na Fortach Bema trawa jest jeszcze mocno zielona, choć pod stopami szeleści coraz więcej liści. Tego dnia jesteśmy tam we trójkę – postanowiłyśmy z Kudłatą pokazać T. gdzie spędzamy prawie każdy piątek.
Przepiękne, letnie, sobotnie popołudnie. Na Fortach Bema trawa jest jeszcze mocno zielona, choć pod stopami szeleści coraz więcej liści. Tego dnia jesteśmy tam we trójkę – postanowiłyśmy z Kudłatą pokazać T. gdzie spędzamy prawie każdy piątek.
Za nami dość ponury, deszczowy piątek. Jednak mimo to uśmiech nie schodzi mi z twarzy. To był bardzo udany dzień. Poranek trochę zabiegany, za to już w południe czas zwalania. Jest kawa i gofry z owocami zjedzone w doskonałym towarzystwie.
Już przebieramy nogami. Jutro rano wyruszamy. Choć nic jeszcze nie przygotowane, choć pewnie znów będę nas pakować po nocy. My, Marcelina i Rodzice. Jedziemy w las. Będą pola, lasy i cisza – to dla nas. A także krowy, kury i psy – to dla Kudłatej. Nie ważna pogoda – w końcu mamy ze sobą swoje osobiste słoneczko.
Wielka mała miłość – córeczka tatusia. Od momentu swojego pojawienia się na świecie Marcelina bez reszty zawładnęła sercem T., który bez przerwy wodzi za nią rozkochanymi oczami, bez oporów zmienia pieluchy, przebiera i kupuje nowe ciuchy w ilości zdecydowanie przekraczającej bieżące potrzeby.