Intensywne testy trwają…
Intensywne testy trwają…
Niedawno spotkała mnie bardzo miła niaspodzianka – znalazłam w poczcie maila od Bogny z bloga Bebe&Co. (http://bebeandcompany.blogspot.com/), a w nim – zaproszenie następującej treści:
Wyjątkowe wydarzenia zostają w pamięci na długo. A to właśnie takie było.Wyjątkowe Dziewczyny, wyjątkowe spotkania, rozmowy, wyjątkowe pyszności…
Równo rok temu, właśnie tego dnia, bladym świtem, z walącym sercem trzymałam w dłoniach test pokazujący dwie grube, różowe kreski.Wszystko stało się jasne – zostaniemy rodzicami.
To wszystko przez T. A w zasadzie – dzięki Niemu nasze dzisiejsze śniadanie było inne niż zazwyczaj.
Może i minęły szybko jak zawsze każde święta, może były zimne, a koszyczek ze święconką trzeba było chronić przed śniegiem, ale dla nas miniona Wielkanoc była wyjątkowa…
Od pierwszego stycznia tego roku lubię każdy dzień, każdy miesiąc i każdą pogodę – bo w każdej chwili mam przy sobie moje osobiste, malutkie i cieplutkie Słoneczko.
W końcu się udało – pierwszy prawdziwy spacer już za nami. I to nie byle jaki, bo na Nowym Świecie 😉
Za oknem zima – dla nas w tym roku wyjątkowo długa i męcząca, gdyż przy minusowych temperaturach nie ma mowy o spacerach, więc pozostaje nam podziwianie jej uroków zza okna.
Przy okazji wczorajszego biegania po mieście celem załatwienia ostatnich spraw przed końcem roku oraz w sytuacji zupełnego braku czasu na ugotowanie obiadu, postanowiliśmy z T. zjeść coś poza domem…
37 tydzień w natarciu – walizki popakowane, wszystkie artykuły niezbędne do przeżycia w szpitalu zgromadzone, nastawienie psychiczne bez zarzutu, poważniejszych objawów paniki brak.