Już dawno nie cieszyliśmy się tak na żadnen projekt. Perspektywa spędzenia dwóch dni w jesiennym Gdańsku wydawała nam się czymś absolutnie fantastycznym.
Po pierwsze dlatego – że kochamy Gdańsk i Trójmiasto. Po drugie dlatego, że co roku w tym okresie gdzieś sobie wyjeżdżamy dla odczarowania słotnej jesieni, więc tym razem nie mogło być inaczej. A po trzecie dlatego, że mieliśmy jako jedni z pierwszych poznać i poprowadzić nowego SEATA ARONĘ, co – szczególnie dla Tomka – było oczywiście argumentem numer numer jeden.
Kiedy więc pewnej środy z samego rana wsiadaliśmy w Pendolino, czuliśmy się, jak pierwszego dnia wakacji. I choć pociąg jechał przez pokryte śniegiem pola, a niebo zamiast letniego błękitu prezentowało nam wszystkie odcienie szarości, w głowach i sercach już świeciło nam hiszpańskie słońce.
Dwie i pół godziny później wysiedliśmy na dworcu w Gdańsku. A w zasadzie to wyskoczyliśmy z pociągu prawie w ostatniej chwili, bo podróż minęła nam tak szybko, że zaczytani kompletnie nie zwróciliśmy uwagi, że zbliża się nasza stacja. Ale przecież bez przygód nie ma podróży, prawda? 😉 Po kilkunastu minutach meldowaliśmy się już w hotelu PURO. To był już drugi nasz pobyt w tym miejscu i bardzo cieszyliśmy się, że znów odwiedzimy ten hotel. Lokalizacja, wystrój, klimat – to wszystko sprawia, że na pewno jeszcze wiele razy będziemy do niego wracać.
Chwila na odpoczynek i już jedziemy w kierunku Stoczni Gdańskiej. Taksówka zatrzymuje się pod starymi budynkami stoczni, blisko pomnika Trzech Krzyży. Miejsce naprawdę robi wrażenie, a listopadowa aura jeszcze potęguje ten klimat. Jednak prowadzące wgłąb budynku czerwone światło przypomina o celu naszej wizyty – mamy poczuć hiszpańskiego ducha, o czym od wejścia przypominają nam typowo hiszpańskie tapas. Przed nami jeszcze prezentacja ARONY…osiągi, dostępne silniki, poduszki, gwiazdki NCAP (ARONA ma ich pięć) i wiele innych informacji… ale my oczywiście czekamy już na to, co najważniejsze – JAZDY…i wybór koloru 😉
Bo szary model z pomarańczowym dachem spodobał nam się od pierwszej chwili. ARONA prezentuje się naprawdę świetnie. Jest lekka, nowoczesna i z charakterem, a pełne światła LED z przodu i z tyłu nadają jej designerskiego wyglądu. Do tego niebanalne detale, które oczywiście od razu wychwyciło moje kobiece oko.
No dobrze, to teraz czas sprawdzić, jak jest w środku. Pierwszy atut – wyżej umiejscowione siedzenia. I choć to normalne w crossoverach, dla mnie to różnica bardzo na plus w porównaniu do naszego Passata. Kiedy siedzę wyżej mam wrażenie, że o wiele lepiej widzę wszystko, co dzieje się wokół mnie. No i wsiadanie i wysiadanie jest dużo przyjemniejsze.
Kolejny atut to duży, 8 calowy ekran dotykowy z kolorowymi, czytelnymi ikonkami – mała rzecz, a jak cieszy.
No i już zaczęłam lubić ARONĘ. Ale przecież jeszcze nawet nie przekręciliśmy kluczyka w stacyjce…bo w sumie nie musieliśmy – samochód sam wyczuwa naszą obecność, jeśli tylko mamy przy sobie kluczyk. Otworzy zamek gdy zbliżymy się do auta i uruchomi silnik kiedy naciśniemy przycisk My Heartbeat.
No to teraz muzyka (bez niej nie ma jazdy) – system BeatsAudio™ naprawdę daje radę i już możemy ruszać na Hel!
Niestety łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Okazało się, że w popołudniowym szczycie gdańskie ulice niewiele różnią się od warszawskich i wpadliśmy w korek…z którego cudem się wyrwaliśmy, bo Tomka oświeciło, że ta ulica w prawo chyba prowadzi do Sopotu. Na szczęście faktycznie prowadziła i po chwili wylądowaliśmy na parkingu niedaleko molo. Tu postanowiliśmy przetestować czujniki i kamerę cofania i powiem wam, że to jest hit. Wszystko, co za nami i przed nami widać jak na dłoni, co więcej system dokładnie określa nam za pomocą linii okalających samochód, ile możemy jeszcze cofnąć, lub podjechać do przodu bez ryzyka uderzenia w przeszkodę.
A mnie się wydawało, że „pikające” czujniki w naszym Passacie to szczyt nowoczesnej techniki…
Molo o tej porze było puste jak nigdy i piękne, jak zawsze. Jego biel wbijała się w czarne jak smoła morze, a wiatr bardzo dobitnie przypominał, jaką porę roku właśnie mamy. Wpadliśmy więc jeszcze na rozgrzewającą kawę do White Marlin, po czym znów siedzieliśmy w ARONIE. Wracając zauważyliśmy kolejną, bardzo przydatną funkcję, a mianowicie system monitorowania martwego pola, który działał w ten sposób, że kiedy samochód jadący pasem obok nas wjeżdżał w to miejsce, w którym stawał się niewidoczny dla Tomka, samochód sygnalizował ten fakt żółtą ikonką na lewym lusterku. Super funkcja!
Pół godziny później, kiedy parkowaliśmy pod PURO wcale nie chciało nam się wysiadać z „naszej” ARONY, bo już zdążyliśmy bardzo polubić tego minicrossovera. Ten model SEATA to świetny samochód na typowo miejskie przestrzenie. Charyzmatyczny, dynamiczny i zwinny, z wieloma opcjami, które ułatwiają i uprzyjemniają poruszanie się w „miejskiej dżungli”. To samochód dla wymagających…designu, komfortu, technologii i…temperamentu – oczywiście hiszpańskiego!
A jeśli zechcemy pojechać gdzieś dalej? Włączamy aktywny tempomat, pakujemy walizki do 400 litrowego bagażnika, odpalamy muzykę… i w drogę! Co prawda planowaliśmy Toskanię w tym roku…ale może jednak Barcelona? 😉
A jeśli jesteście ciekawi, jak nasze testowanie wyglądało na żywo, zapraszamy na poniższy film. Miłego oglądania!
Wpis powstał we współpracy z marką SEAT.
Anonim
no nie ładne te auto;) nie udało się seatowi
Ale opis pierwsza klasa!
mojedolcevita
Dzięki Kochana, ale powiem Ci, że jestem zaskoczona, że Ci się nie podoba, bo pomijając wszelkie gadżety wewnętrzne, według mnie z zewnątrz wygląda wyjątkowo fajnie. Ale oczywiście rozumiem odmienne zdanie 😉 Uściski!
Olka
Sprzedac sie tak za reklame seata.jeszcze zeby to bylo ladne… slabe PaniMarto. Tak slabe jak usuwanie komentarzy.
mojedolcevita
Ola, nie usuwam komentarzy, jeśli tylko mnie nie obrażają.
A jeśli chodzi o „sprzedawanie się” jak to określasz, to nie pokazuję na moim blogu niczego, do czego nie mam przekonania. To tyczy się wszystkiego: od ubrań i kosmetyków, po firmy zajmujące się wykończeniem wnętrz. Jeśli Wam tu o czymś piszę, to dlatego, że to, co jest treścią wpisu mnie do siebie przekonało. I to jest warunek konieczny. Blog nie jest moją pracą, ani podstawą mojego utrzymania – jest za to moją pasją i nigdy bym sobie nie pozwoliła na zachwalanie czegoś, co na to nie zasługuje. A możesz mi wierzyć, lub nie, że propozycji opisywania najróżniejszych rzeczy dostaję sporo.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Anna
Abstrahując całkowicie od tematu Marto fajnie było usłyszeć Twój głos,jak dotąd nie miałam tejże przyjemności ????.Pozdrawiam ????
mojedolcevita
Aniu, to zapraszam Cię serdecznie na live! Jeśli masz konto na instagramie, to co jakiś czas organizuję tam rozmowy na żywo (które wcześniej ogłaszam) i podczas których bardzo fajnie sobie rozmawiamy 😉 Zapraszam Cię serdecznie!
Ola
Fajne gadżety w środku, natomiast wygląd zewnętrzny słabo.