Nie wiem, jak Wy, ale ja czuję, że powoli i małymi krokami idę w dobrym kierunku.
Coś wyraźnie drgnęło…nie wiem, czy to za sprawą witaminy D, którą biorę od tygodnia, czy kaszy jaglanej, którą spożywam kilogramami, ale czuję się lepiej. Zarezerwowałam wizytę u dermatologa pod koniec listopada i już z niecierpliwości na nią czekam. Jedynie woda idzie mi opornie, bo przy tej temperaturze za oknem przemawia do mnie raczej ciepła herbata, ale się pilnuję i butelka codziennie stoi na biurku.
Dbam też jednak o codzienne, małe przyjemności. O rzeczy, które mogą w szybki i łatwy sposób poprawić moje ogólne samopoczucie. Kawa z aromatycznym i rozgrzewającym cynamonem wypita w środku korporacyjnego dnia (plus pracy w biurowcu z Costa Coffee na dole), kilka stron książki przed snem (bardzo się pilnuje, by miało to miejsce przed północą i ostatnio nawet mi się to udaje), czy na przykład…nowa szminka.
Polowałam na jakąś już od kilku tygodni. Odwiedzałam perfumerie, testowałam…ale jakoś na żadną nie mogłam się zdecydować. Miałam ochotę na mocniejszą i ciemniejszą, w kolorze bakłażana, ale trochę obawiałam się tak ciemnego koloru… I w konsekwencji dotąd nie kupiłam nic. Rozwiązanie przyszło samo w postaci kuriera z przesyłką od Shiseido. Przyznam, że nic nie mogło bardziej mnie ucieszyć, kiedy w ostatni, piątkowy wieczór otwierałam paczkę: trzy pomadki i mój ukochany błyszczyk, którego używam od dawna i który pokażę Wam z pewnością przy najbliższej okazji, bo nie dość, że jest świetny, to ma tak neutralny kolor, że pasuje absolutnie do wszystkich typów kolorystycznych.
Ale wracając do pomadek: to nowe kolory wśród gamy Shiseido. Na szczęście jest wśród nich też jedna jasna, taka na wszystkie okazje. Jak się prezentują? Dowiecie się już wkrótce, bo za kilka dni planujemy z Tomkiem wyjazdową, dwudniową randkę, więc okazji do wypróbowania ich nie zabraknie. Na razie uchylam tylko małego rąbka tajemnicy, ale mogę Wam powiedzieć, że mam swoją ulubioną 😉
Może i Wy zajrzycie do jakiejś drogerii przechodząc obok i też dodacie sobie trochę koloru? Mała rzecz, a potrafi porządnie poprawić samopoczucie.
Pamietajmy jednak, że ciemne pomadki podkreślają zmarszczki i wszelkie inne niedoskonałości, ważne jest więc, by przy nasza cera była wypoczęta i zadbana, bo te szminki wyciągną wszystko to, co chciałybyśmy ukryć. Na tę okoliczność postanowiłam więc sprawdzić, jak dbają o cerę Francuzki. Niezawodna Tish Jett ma dla nas sporo informacji na ten temat.
Przełomowa trzydziestka
„Kiedy kobiety osiągną trzydziestkę, powinny zacząć stosować kosmetyki spowalniające procesy starzenia się skóry. Na absolutne minimum składa się magiczna trójca: produkt do oczyszczania twarzy oraz dwa kremy, lub emulsje nawilżające – jeden na dzień, drugi na noc, o bogatszym składzie. Pamiętajcie, że produkty te muszą być dobrane do wieku, typu cery oraz/lub jej specyficznych problemów (rolą specjalisty jest wskazanie tych właściwych). Ogólnie rzecz biorąc, witamina C to pierwszy krok w pielęgnacji spowalniającej procesy starzenia, rekomendowany dla młodych kobiet. Kwas hialuronowy, witamina A, kwas glikolowy są właściwym wyborem dla cery bardziej dojrzałej”. Podobno jednak często się zdarza, że młodym kobietom również zaleca się produkty z retinoidami – o tym wszystkim powie Wam dermatolog, dlatego bardzo Was zachęcam do umówienia się na taką wizytę (oczywiście o ile jeszcze tego nie zrobiłyście).
Witamina C nie tylko na przeziębienie
„Przez wiele lat używałam serum z witaminą C i uzupełniającego go kremu, co zaleciła mi dr Sandrine Sebban, jedna z najlepszych francuskich specjalistek od medycyny estetycznej. Witamina C jest antyutleniaczem, który wyłapuje wolne rodniki przyśpieszające starzenie się skóry. Kremy i inne preparaty na bazie witaminy C poprawiają gęstość skóry, dzięki czemu oznaki starzenia są mniej widoczne. Witamina C jest zalecana dla wszystkich typów skóry i przyznaję, że widzę wymierne efekty jej działania. Moja cera jest jakby pozbawiona porów i delikatna jak u niemowlęcia. Witamina C ma bardzo korzystne działanie na kolagen, jest jednak niestabilna, a jedyną jej skuteczną postacią jest kwas askorbinowy, który trzeba chronić przedświatłem i przechowywać w ciemnej butelce (moje serum Flavo – C jest sprzedawane w takich buteleczkach, a dr Sebban radzi, by dodatkowo trzymać je w szafce).”
„Preparat na receptę – Retin A, który moja skóra dobrze toleruje (a nie u każdej kobiety tak bywa), od ponad 20 lat jest jednym z moich najlepszych sprzymierzeńców. Dzięki stosowaniu go co wieczór – tak, być może w nadmiarze – nie mam pionowych zmarszczek nad górną wargą (tzw. kodu kreskowego) ani typowej, lwiej zmarszczki między brwiami. Jak powiedział dr Sebagh nie ma wątpliwości, że te kosmetyki to jedne z najbardziej zdumiewających produktów przeciw starzeniu się skóry, jakie kiedykolwiek istniały…”
Po przeczytaniu tego fragmentu, od razu sprawdziłam te produkty w internecie – oba są dostępne w Polsce…to kiedy ta moja wizyta??? 😉
Ostatnio, zupełnie przy okazji dowiedziałam się sporo ciekawych i zaskakujących rzeczy na temat witaminy C przyjmowanej doustnie i jak tylko trochę się dokształcę w tym temacie, na pewno Wam o tym napiszę, bo to bardzo ciekawa wiedza, a nie wiem dlaczego – kompletnie niepopularna.
Pielęgnacja zachowawcza
Dotąd nigdy o tym nie myślałam. Ale książka Tish sprawiła, że zaczęłam brać pod uwagę również zabiegi medyczne, oczywiście te najbardziej naturalne i najmniej inwazyjne. Poczekam na opinię dermatologa, ale nie omieszkam go o to zapytać. Jeśli jakieś stosujecie i polecacie, to napiszcie koniecznie, bo to jak dla mnie kompletnie nie znane tematy, a przecież wiedzy nigdy dość.
Kamila
Szminki w ciemnym kolorze to kompletnie nie mój styl, po prostu mi nie pasują. Używam tylko błyszczyków, ale jestem ciekawa tej szminki Shiseido w kolorze naturalnym, więc czekam na więcej informacji;)
Nigdy nie słyszałam o serum Flavo 3 i Retin A. W poniedziałek idę do kosmetyczki na maseczkę oczyszczającą, więc zapytam o te preparaty moją kosmetyczkę, chociaż pewnie najlepiej poradzić się dermatologa.
Ja przed wakacjami byłam na serii maseczek z kwasami i właśnie Vit C. W poniedziałek idę na maseczkę oczyszczającą. Po to, aby kremy, które używam miały większą skuteczność. Moja kosmetyczke poleca również maskę ze śluzu ślimaka. Jeszcze się nie zdecydowałam;)
Nie pamiętam czy wspominałaś… Ile lat ma Tish? Chyba trochę więcej niż my, bo kod kreskowy to raczej u starszych osób, a wręcz u Babć się pokazuje, a ona już mówi o tym, że nie ma go…
Lwią zmarszczkę owszem mam;) I raczej wątpię, żeby cokolwiek na nią podziałało;)
Pozdrawiam ciepło!
mojedolcevita
Kamila, na pewno pokażę tą jasną, bo jest świetna – ma bardzo ładny, neutralny kolor. Zrobię jej zdjęcia na ustach w dziennym świetle, to sama ocenisz. Ode mnie te ciemne szminki też wymagają trochę odwagi, ale ostatnio malowałam się nimi na wieczorne wyjścia i bardzo dobrze się czułam. W kwestii preparatów zapytaj kosmetyczkę, może będzie coś wiedziała, a jeśli nie, to ja porozmawiam na ten temat z dermatologiem – idę już za dwa tygodnie, więc podzielę się wiedzą.
Słyszałam o tym śluzie ślimaka…brzmi mało przyjemnie, ale jeśli działa… 😉 Dopiero zaczynam interesować się tymi zabiegami, więc jeśli wypróbujesz ten śluz to daj koniecznie znać 😉
Masz rację, Tish jest po pięćdziesiątce, ale jak pisze – od dwudziestu lat w kwestii urody korzysta z porad dermatologa i podobno wychodzi jej to bardzo na dobre. Mam nadzieję, że u nas będzie podobnie i że zaczęłyśmy odpowiednio wcześnie. Uściski!