W zeszłym roku było to nasze ulubione miejsce na sobotnie poranki.
Sobotnie przedpołudnie jest słoneczne i ciepłe. Słodki, przyjemny zapach pierwszych kwitnących drzew miesza się z ogrzanym przez słońce powietrzem i uderza do głowy…
Takie dni jak dzisiejszy, nie zdarzają się często, ale bardzo dbam, by pojawiały się co jakiś czas. To dni, które spędzam sama ze sobą.
Jakoś nigdy nie przywiązywałam wagi do 8 marca, ale że w tym roku Dzień Kobiet wypadał w niedzielę, postanowiłyśmy z Kudłatą wziąć sprawę we własne ręce i zdecydować, jak byśmy chciały, by ten dzień wyglądał.
Nie widziałam Ich trzy dni. Dwie noce spędzone w delegacji poza domem ostro dały się we znaki mojej matczynej tęsknocie.
Kiedy budzimy się w sobotni poranek, często nasze myśli biegną w stronę Powiśla – „Sam” na ul. Lipowej, czy znane już Wam „Obroty” to miejsca, do których zawsze chętnie wracamy.
Nie ustajemy jednak również w poszukiwaniu podobnych w naszej okolicy, czyli na Bielanach i Żoliborzu – dzielnicach nadal dosyć ubogich kulinarnie.
Przepiękne, letnie, sobotnie popołudnie. Na Fortach Bema trawa jest jeszcze mocno zielona, choć pod stopami szeleści coraz więcej liści. Tego dnia jesteśmy tam we trójkę – postanowiłyśmy z Kudłatą pokazać T. gdzie spędzamy prawie każdy piątek.
To był trudny tydzień. Wymagający zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Dużo pracy, mało snu. Noce przerywane dwugodzinnymi zabawami Kudłatej. Brak siły na cokolwiek więcej. Dlatego na dzisiejszy piątek czekałam jak nigdy.
Ostatnio mam szczęście do piątków – wszystkie są przepiękne. Dzięki temu każdy wygląda niemalże identycznie. Pobudka koło dziewiątej, śniadanie, za chwilę już parking przy placu zabaw spowity uzależniającym zapachem gofrów, przed którymi już nawet nie próbuję się bronić.
Był boski. Taki, jaki być powinien. Mimo, że scenariusz był zupełnie inny. Długo oczekiwane spotkanie Klubu Mam Ekspertek w ramach Targów „Moje Dziecko” odbyło się bez naszego udziału.