Niestety prognozy się sprawdziły i w okolicach Mediolanu lało jak z cebra. Trochę nie mogłam odżałować, że nie pochodzimy sobie mediolańskimi uliczkami…
Ale słowo „outlet” brzmiało na tyle kusząco, że jakoś osłodziło mi te zawirowania pogodowe zwłaszcza, że jak do tej pory pogoda naprawdę nas rozpieszczała. Obraliśmy wiec kierunek na Serravalle. To mała miejscowość pomiędzy Mediolanem a Genuą znana głównie z dużego i popularnego outletu. Kiedy zaparkowaliśmy na outletowym parkingu deszcz nie przestawał padać…Najgorsze jednak było to, że temperatura spadła w okolice 10 stopni. Było naprawdę lodowato, ale przecież takie drobne niedogodności nie mogły nas zniechęcić. Nie w takim miejscu! Wyciągnęliśmy wiec z bagażnika wszystkie posiadane kurtki i szaliki, zmieniłyśmy z Marceliną baleriny na kryte, sportowe buty i ruszyliśmy na łowy.
Outlet w Serravalle (
TU) wyglada jak Fashion House w podwarszawskim Piasecznie. Sklepy ulokowane są w małych domkach ustawionych jeden przy drugim. Opcja fajna przy pięknej pogodzie, gorsza – kiedy leje bo wtedy czekają nas zabawy z parasolem. Ale przejdźmy do tego, co najważniejsze.
hjhjhjhj
Co można tam kupić, czyli marki outletu w Serravalle
Pełen wykaz marek dostępnych w Serravalle Designer’s Outlet znajdziecie
TU. W zasadzie nie ma tam popularnych u nas sieciówek. Jest co prawda Adidas, Nike, Benetton, czy Calzedonia, ale generalnie w outlecie rządzą marki w wyższej półki. Jest Prada, Gucci, Burberry, Moschino, ale i Furla (z którą wiązałam duże nadzieje), Coccinelle, Obag i wiele wiele innych. Generalnie znajdziemy tam bardzo dobrze rzeczy w cenach faktycznie niższych o kilkadziesiąt procent. Oczywiscie, ze względu na dostępne tam marki ceny nadal nie należą do najniższych, ale są to jednak bardzo dobrze rzeczy. Bladoróżowa torbę Coccinelle kupiłam za 67 Euro – tydzień temu w Złotych Tarasach w Warszawie widziałam identyczną, tylko w kolorze czarnym w cenie 1200 zł. Oglądaliśmy na przykład świetne, męskie buty Prady za 200 Euro – ok, to nie jest mało, ale to jednak Prada. Podobnych przykładów można tam znaleźć mnóstwo.
Jednak chyba najbardziej ucieszyliśmy się, kiedy zobaczyliśmy wielki sklep Gap. Ta amerykańska sieciówka zniknęła z Warszwskiej Arkadii już jakis czas temu, czego nie mogliśmy odżałować, bo nigdzie nie ma tak dobrych dziecięcych dresów. Kupowaliśmy je Marcelinie od małego, były niezniszczalne! Wiec od razu nabyliśmy dwa zestawy (spodnie+bluza) jedne szare, drugie granatowe, do tego czapkę i piżamę i to wszystko za niecałe 200 zł.
Na pewno wrócimy do Serravalle, bo nasz apetyt na Włochy i rodzinne, wakacyjne zwiedzanie jeszcze się zaostrzył. Wiemy juz, jak podejść do tych zakupów: bedziemy tam jeździć po torby, buty, czy dodatki… No i oczywiscie do Gap-a.
Po jakiś czterech godzinach chodzenia, każdy z nas wyszedł z outletu ze swoimi łupami: Tomek z poszetkami od Salvatore Ferragamo i Gucci, ja z szalikiem Gucci i torbą Coccinelle, Marcelina z ubraniami Gap i drugą torebką, która ucieszyła ją dużo bardziej, niż dresy: wypełnioną żelkami Harribo. Tak, firmowy sklep Harribo także tam jest ku radości dzieciaków, bo niestety sklepów z zabawkami raczej tam nie znajdziemy. Znajdziemy za to kilka fajnych knajpek na zregenerowanie sił i zapełnienie żołądków po wyczerpujących zakupach – my wpadliśmy do Ham Holy burger i bardzo ich polecamy – mają ciekawy sposób składania zamówienia: klient dostaje ipada z menu, wybiera na co ma ochotę i naciska przycisk „wyślij do kuchni”. Po chwili kelner przynosi nasze zamówienie.
Ostatecznie najedzenia i zadowoleni zapakowałyśmy się do samochodu i odjechaliśmy w kierunku
jkjkjk
San Remo
W San Remo byliśmy kiedyś przejazdem i bardzo chcieliśmy tam wrócić. Położone nad samym Morzem Śródziemnym jest cały czas najpopularniejszym celem turystycznym włoskiej Riwiery. Malownicze, z piękną promenadą i znanym budynkiem Municipal Casino z 1905 roku zachwyca osoby chcące poczuć klimat Lazurowego Wybrzeża. Zwłaszcza, że od Monako i Monte Carlo dzieli je około 50 minut drogi samochodem, dzięki czemu jest świetną bazą wypadową do zwiedzania włosko – francuskiego wybrzeża.
Miejsce na nocleg zarezerwowaliśmy jak zwykle rano, jeszcze przed wyjazdem do Serravalle. Hotel de Paris Sanremo TU miał dobrą cenę i jeszcze lepszą lokalizację (przy promenadzie i kasynie) i zdecydowanie był to mój ulubiony hotel podczas tego wyjazdu. Po przekroczeniu progu pokoju bardzo się cieszyłam, że spędzimy tam aż trzy noce. Rewelacyjne śniadania z widokiem na morze, bardzo duże i piękne pokoje, świetny serwis – to wszystko sprawiło, że bardzo ciepło wspominam to miejsce.
Dlatego też pierwszego dnia postanowiliśmy zwolnić trochę tempo podróżowania i chwilę odpocząć. Mimo zaplanowanej, kolejnej wycieczki zostaliśmy w Sanremo i spędziliśmy tam cudowny, leniwy dzień: trochę na plaży, trochę w mieście fotografując uliczki (sporo zdjęć z Sanremo znalazło się w TYM pierwszym wpisie o naszej wyprawie).











Jednak wieczorem już przebieraliśmy nogami, bo następnego dnia po śniadaniu mieliśmy wyruszyć w stronę Francji.

Monako i Monte Carlo
Droga z Sanremo zajęła nam około 50 minut. Po zapierających dech widokach, kiedy to jadąc od strony Włoch zobaczyliśmy miasto z góry, wjechaliśmy w wąskie uliczki Monako. Przez chwilę zastanawialiśmy się, gdzie zostawimy samochód, ale na szczęście po drodze trafił nam się podziemny parking dla turystów. Zaparkowaliśmy i piechotą ruszyliśmy na zwiedzanie najbardziej popularnej dzielnicy Monako – Monte Carlo.
Po mniej więcej dwudziestu minutach spaceru, naszym oczom ukazało się najsłynniejsze kasyno świata. I najpiękniejsze miasto, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Miasto, gdzie w witrynach sklepów nie ma cen, na przydrożnych drzewach rosną mandarynki, a wszystko wydaje się być dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Fasady domów, od których nie mogłam oderwać oczu, przepięknie wyglądający mieszkańcy, którzy wydawali nigdzie się nie spieszyć, nawet tabliczki z nazwami ulic zachwycały, o pogodzie nie wspominając. Z żadnego miasta do tej pory (wliczając magiczną Wenecję) nie wróciliśmy tak oczarowani. Ciężko opisać to słowami, więc zobaczcie sami:















































Monako i Monte Carlo tak zaostrzyło nasze apetyty na zwiedzanie pięknych miejsc, że tego samego dnia (a w zasadzie wieczora) dojechaliśmy jeszcze do Cannes (godzina drogi). Niestety zmęczenie zrobiło swoje, na dodatek zaczynało kropić, więc poddaliśmy się i wróciliśmy do Sanremo bez nawet jednego zdjęcia na bulwarze la Croisette. Za to z pewnością wrócimy tu następnym razem.
Kolejnego dnia rano, z żalem pożegnaliśmy Hotel de Paris i Sanremo i wyjechaliśmy w kierunku Wenecji. Ale o tym już w kolejnym, a zarazem ostatnim włoskim wpisie.
Poprzednie wpisy o naszej wyprawie znajdziecie TU (część pierwsza) i TU (część druga).
Czy możesz napisać jakiej firmy są buty granatowe z literkami? Pozdrawiam:)
Jasne, to Gant. Pozdrowienia!
Oj Marta;))))))))))))))))))
Kochana teraz to już nie odżałuję;)))) ,że nigdy tam nie pojadę, bo moja rodzina w aucie razem na taką długą trasę, hehhehe ciężko by było baaardzo. Ale torba cena pierwsza klasa! Ja tak jak pisałaś czekam na wyprzedaż nie musi być Furla ale taki model jak metropolis na łańcuszku z miękką skórką na ramię z zameczkiem marzenie!
Monako marzenie mojego syna-fan motoryzacji , zagiął by najlepszego speca!;)
Wszyscy tam bardzo ładnie pasowaliście! Piękni, modni, uśmiechnięci, tryskacie radością, tak trzymać!
Pozdrawiam WAS serdecznie.
Dzięki Kochana, to był wyjątkowy wyjazd, nagromadzenie piękna niesamowite, aż ciężko było wrócić do rzeczywistości…
Faktycznie taki wyjazd samochodem to jednak wyzwanie, ale zawsze można np. samolotem do Genui, Mediolanu, czy Bolonii, a potem wynająć samochód…i jechać gdzie oczy, lub serce poniosą 😉
Trzymam kciuki, by i Wam taka podróż kiedyś się ziściła.
A co do torebek…to już niedługo zaczną się wyprzedaże, więc będzie szansa, by upolować coś ciekawego 😉
Uściski i cudownego weekendu!
Pięknie macie teraz co wspominać.
Oj, mamy, mamy 😉 Uściski Joasiu!
Cudownie się Ciebie czyta, piszesz z taką lekkością a do tego te piękne zdjęcia. Już nie mogę się doczekać kolejnej części wspomnień z Włoch. Wybieramy się we wakacje w okolice Wenecji i chętnie poznam twoje refleksje na temat tego pięknego miasta.
Bardzo Ci dziękuję 😉 Mam nadzieję, że część dotyczącą Wenecji uda mi się opublikować jeszcze w tym tygodniu – niestety zdjęcia nie będą aż tak piękne…bo zapomnieliśmy aparatu z parkingu pod Wenecją, gdzie zostawiliśmy samochód. Nie mogłam sobie tego darować, ale byliśmy tam tylko dobę, więc szkoda nam bylo tracić czasu i po niego wracać – więc będą tylko zdjęcia z telefonu. Ale postaram się wszystko dokładnie opisać. A Wy kiedy jedziecie?
My wyjeżdżamy w połowie lipca 🙂
Spokojnie możesz pisać przewodniki! Dzięki temu my też obraliśmy kierunek wakacyjny-Włochy.Tydzień Garda,tydzień Toskania.Oczywiście po drodze outlet. Torebka świetna.Pozdrawiam serdecznie.Agnieszka.
Dzięki Agnieszko 😉 No to jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń! Mam nadzieję, że po powrocie napiszesz mi o swoich wrażeniach 😉 Kiedy jedziecie?
1-15 lipiec. Nie możemy się już doczekać.Zainspirowałaś nad do tej podróży.Pozdrawiamy serdecznie. Agnieszka
To już całkiem niedługo! W takim razie już trzymam kciuki za udaną wyprawę! Jakbyś miała jakieś pytania, to pisz 😉
Piękne zdjęcia,naprawdę zachęcają do podróży! !Powiedz jaki masz patent na niewygniecione ubrania w podróży? Widzę że nosicie oboje koszule,twoje chinosy-to wszystko wymaga prasowania i zastanawiam się czy prasujesz czy masz jakiś sposób na to. Mnie zawsze prasowanie zniechęca i nawet jak zabiorę żelazko to nie używam i noszę rzeczy które nie wymagają prasowania.
Martuś, fakt, z tymi ubraniami nie jest to łatwe, ale oboje bardzo lubimy koszule, więc już opracowaliśmy na nie sposób: prasujemy rzeczy przed włożeniem ich do walizki i dodatkowo zabieramy ze sobą małe żelazko turystyczne, żeby rozprasować zagniecenia, które powstaną podczas podróży. Jeśli jedziemy samochodem, tak jak w tym przypadku sprawa jest najprostsza – prasujemy wszystkie koszule i zamiast wkładać je do walizki, wieszamy je na jednym – dwóch wieszakach i wkładamy do pokrowca na ubrania, a ten kładziemy w bagażniku, oczywiście na walizkach 😉 Pozdrowienia!